sobota, 20 lipca 2013

Chapter II: Przeznaczenie

*Zapraszam na nowy prolog*. 

17 grudnia 728 rok, Wirginia
          Dziewczyna chodziła z jednego końca ulicy do drugiego, za każdym razem rozglądając się, jakby kogoś albo czegoś szukała. Coraz trudniej jej się szło z powodu śniegu, który zasypywał jej drogę. Ludzie jedynie wpatrywali się w nią, jak na idiotkę, która znowu zaczęła mówić coś, co nie ma większego sensu, albo kobietę, która powinna trafić do psychiatryka. Co chwila szeptali do innych, jaka Jesy jest dziwna oraz inne, niemiłe rzeczy. Ale ona nie zwracała na nich uwagi. Była zajęta rozmyślaniem i planowaniem.
          Otrzepała śnieg z ubrania oraz twarzy, poprawiła ciemnofioletową szatę, wciągnęła kaptur na głowę, aby jeszcze bardziej zasłaniał jej twarz, po czym ruszyła w kierunku mężczyzny, roznoszącego gazety.
- Król zamordowany! Lud w panice! Kto teraz obejmie władzę?! Kto dokonał takiej zbrodni?! Sejm milczy! Czy to oznaka, że nie potrafią sobie poradzić?! Czy mamy do czynienia z istotami nadprzyrodzonymi?! Czy też one stoją za innymi atakami?! To wszystko w naszej gazecie! Musicie ją kupić! Kosztuje jedynie...- cały czas tak krzyczał, ale nie dokończył tym razem, ponieważ zakapturzona postać podeszła do niego.
- Poproszę gazetę.- powiedziała, niskim tonem.
- Należy się...- ponownie nie dokończył.
- Proszę.- wręczyła mu kilka złotych monet. On jedynie się na nią popatrzył, przyglądnął, ale i tak nie dojrzał twarzy.- Reszty nie trzeba.- Jesy się uśmiechnęła i odeszła, tonąc w tłumie ludzi, zgromadzonym przed zamkiem królewskim. Lubiła zamęt i panikę. A tym bardziej była dumna, że to ona ją wywołała.

30 listopada 727 rok, Karolina Południowa
- Wiesz, co to jest?- spytała Katherine, kładąc wielką, okurzoną księgę z wykonaną ze skóry okładką, na stole.
- Jakaś książka.- Jesy sprawiała wrażenie nie za bardzo przejęta babcią.
- A dokładniej?- drążyła temat starsza kobieta.
- Nie wiem.- wzruszyła ramionami.
- Otóż to jest Biblia.
- Starego czy Nowego Testamentu?
- Żadnego z nich.
- Żadnego? Ale jak to?- Jesy wreszcie okazała jakieś zainteresowanie sprawą.
- Ta księga jest starsza.
- O ile starsza?- jej oczy zrobiły się większe.
- To Pierwotny Testament. Biblia wampirów. Twierdzi, że przed Adamem i Ewą Bóg stworzył Lilith.
- Lilith?
- Która, podobnie jak Bóg, była wampirem.
- Bóg jest wampirem?
- Dokładnie. To nas, wampiry, istoty nadprzyrodzone, a nie ludzi, stworzono na boskie podobieństwo. Myślisz, że dlaczego Bóg jest nieśmiertelny?
- Ponieważ jest wampirem?
- Dokładnie. Wiesz co nasza Biblia mówi właśnie o nich? O ludziach?
- Nie, co?
- Podaje ona prawdziwy cel stworzenia Adama i Ewy.- Katherine otworzyła wielką księgę, przekartkowała kilka już żółtawych kartek, po czym szukając odpowiedniego wersu, zaczęła czytać, jeżdżąc wskazującym palcem po tekście. W końcu, gdy znalazła, zaczęła czytać.- "A ich ciało stanie się pożywką dla twego. Ich krew popłynie w twym ciele. Tak jak skowronek pożera żuka, tak wampir będzie pożerał człowieka".
- Mocne teksty.- powiedziała widocznie wciągnięta w opowieść nastolatka.
- One są częścią Ciebie. Powinnaś żyć nimi. One są Tobą.
- Mogę przejrzeć tą książkę?
- Dobrze, ale uważaj.
          Jesy co chwila przerzucała kolejne strony, próbując czegokolwiek się doczytać. Niestety bezskutecznie.
- Babciu, w jakim to jest języku?
- To łacina skarbie.
- To Ty umiesz mówić po łacińsku?
- Mówi się po łacinie. Oczywiście, że umiem. Jestem wampirem. Ty, gdy dorośniesz, też będziesz umiała.
- Ale jak?
- Nauczysz się. Będziesz musiała. My, wampiry posługujemy się łaciną. To nasz ojczysty język.
- Babciu, ile masz lat?
- Mam czterysta pięćdziesiąt lat, skarbie.
- Stara jesteś. Oczywiście bez obrazy.
- Wampiry są nieśmiertelne. Ty też kiedyś będziesz miała tyle lat, co ja teraz. Wtedy sama zobaczysz, jak ten czas szybko minął.
          Nastolatka wróciła do przeglądania kolejnych kartek. W końcu zatrzymała się na jednej z nich. Widniał tam obrazek kobiety, która wbijała swoje kły w skórę węża.
- Co to znaczy?- spytała się swojej prawnej opiekunki.
- To jest właśnie Lilith. Ten obraz ma symbolizować, że wampiry są najsilniejszymi istotami, tym samym potrafią pokonać zło, tak jak na tym obrazku Święta Matka pokonuje zło w postaci węża. Ludzie też mają takie obrazy. Jednak nie wiedzą, że na nich jest właśnie Królowa. Sądzą, że to Maria, matka Jezusa, jednakże jej nigdy nie było. Nigdy nie istniała. To Lilith jest tą, która urodziła Jezusa. To jej zawdzięczamy zarówno my istnienie, jak i ludzie.
          Jess powróciła do dalszego przeglądania Biblii Wampirów.
- A to co?- Powiedziała młodsza wampirzyca, biorąc do ręki małą fiolkę z ciemnoczerwoną cieczą.
- Krew Lilith. Pierwszej, ostatniej, wiecznej.*

 29 lutego 1152, Londyn
           Jesy stanęła przed Trybunałem. Miała właśnie złożyć przysięgę, dołączyć do nich, a w przyszłości nimi przewodniczyć. Długo na to czekała.
-  Czy Ty, Jessico Louise Nelson, chcesz dołączyć do nas, Trybunału Najwyższych, tym samym składając przysięgę wierności i sprawiedliwości, że będziesz walczyła za lud swój, że nigdy go nie opuścisz i będziesz gotowa za niego zginąć?
- Tak, obiecuję.
- Czy wyrzekasz się wszystkiego, czego do tej pory się uczyłaś, aby teraz na nowo posiąść wiedzę, którą tylko nieliczni posiadają?
- Tak, wyrzekam się.
- Czy wyrzekasz się innych bożków i nie będziesz miała żadnych nad Lilith - Świętą Matką, Bogiem Ojcem oraz Jezusem Chrystusem, synek Stworzycieli?
- Tak, wyrzekam się.
- Czy obiecujesz, że będziesz postępowała według swego Pana, Boga jedynego oraz naszej Pani Lilith?
- Tak, obiecuję.
- Na mocy nadanej mi przez moją przodkinię, Lilith, mojego Boga Ojca oraz pozostałych członków Trybunału, oświadczam, iż stałaś się Aliantem, dołączając do nas. Wampirem ponad prawem.- Jesy uśmiechnęła się w duchu. Przez ponad cztery wieki walczyła o to, co tego dnia zdobyła. Ale to nie miał być koniec.- A teraz czas, na najważniejsze. Przypieczętowanie Twojego wstąpienia. Powstań.- zwrócił się do niej, a ona to zrobiła. Carol, jedyny żyjący potomek Lilith, wyciągnął ze swojej kieszeni wygięty nóż, po czym rozciął swój nadgarstek i częstował pozostałych swą krwią, przez każdego wampira pożądaną. Wszyscy wymawiali równocześnie słowa:
- Zrodziliśmy się z krwi Lilith, stworzonej na podobieństwo Boga. Pierwszej, ostatniej, wiecznej. Przysięgamy wierność Krwi i Przodkowi. Pierwszej, ostatniej, wiecznej. Panie i Lilith, Ojcze i Matko, chrońcie nas tak, jak my chronimy was. Od dziś po godzinę prawdziwej śmierci. W imię Boga i Lilith...
Vampyr.*


 * Teksty zapożyczone z serialu "True Blood", jednakże trochę przeze mnie przekształcone.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra, na dziś tyle. Wiem, gorszy niż poprzedni, wybaczcie. W następnym rozdziale pojawi się dokładny opis, co ona robiła, aby stać się tym, kim jest albo przemienienie i  pozostałe losy Sharon.
Pierwotnie rozdział nazywał się "Naznaczona", następnie "Naznaczony", potem "Przemiana", ale zakończyło się na "Przeznaczenie".
Co do rozdziału:
a) ludzie od najstarszych lat wiedzieli, co to pismo, tak co to papier, a więc mogli tworzyć gazety. Jednakże pierwsza gazeta pojawiła się dopiero w 1609 roku. Tutaj została ona "wyprodukowana" na potrzeby opowiadania.
b) szpitale psychiatryczne również nie występowały w 728 roku. Pierwszy został otworzony w 874 roku. Tutaj został on "zbudowany" na potrzeby opowiadania.
Dodałam NOWY prolog. Zapraszam na niego tutaj: Śmierć to dopiero początek - Prolog
Przez dwa dni na pierwszym miejscu, ale potem wrócił na odpowiednie.
Jak się podoba nowy szablon? :D
Jak na razie do poszczególnych konkursów zgłosiło się:
a) konkurs pierwszy: jedna osoba
b) konkurs drugi: jedna osoba
c) konkurs trzeci: trzy osoby
Powiem tak:
Rozdziały będą opisywać przeżycia każdego z bohaterów. Jednakże mogą się one rozciągnąć nie na tylko jeden rozdział, ale na więcej, tak jak w przypadku naszej Jesy.
W podstronie "Uwięzieni na granicy życia i śmierci" znajdują się bohaterzy główni oraz drugoplanowi.
Dziękuję za już ponad dwa tysiące wejść oraz 25 obserwatorów. Jesteście kochani <3
Jak wam się podoba drugi rozdział? Jak znajdziecie błędy - napiszcie! Jeśli będziecie uważać, że powinnam coś zmienić - napiszcie! Napiszcie, co sądzicie o rozdziale!
Jestem otwarta na nowe propozycje!
ZAPRASZAM, ZAJRZYJCIE DO ZAKŁADKI "KONKURS"!
JEST WIELE CIEKAWYCH KONKURSÓW TAM! MOŻE ZNAJDZIECIE COŚ DLA SIEBIE!
DODAŁAM NOWY KONKURS, A KONKURSY PRZEDŁUŻAM, BO ZA NIEDŁUGO JADĘ NA DŁUGIE WAKACJE I MNIE NIE BĘDZIE! Sprawdźcie, sami.
Zachęcam do dodawania się do ODNALEZIONYCH = informowanych!
Do następnego :D
Lusieeeek <3

sobota, 6 lipca 2013

Chapter I: Ucieczka

17 sierpnia 712 rok, Karolina Północna
          Ogień ogarnął wszystko. Domy, stajnie i inne budynki jarzyły się blaskiem płomieni. W tle było słychać krzyki ludzi oraz płacz matek, którym były zabierane ich dzieci. Brzdęk mieczy obijających się o inne. Jęki konających. Słychać stuk kopyt i rżenie koni, na których przyjechali Najeźdźcy. To wrogie wojska z Wirginii, chcący okazać swoją siłę, siejąc spustoszenie. Liczba ofiar podczas każdej minuty rośnie. Na ziemię co chwila spada kolejne ciało, przykrywając inne. Coraz ciężej jest poruszać się koniom i ludziom w takich warunkach. Jest strasznie gorąco. Po twarzy jednego z mężczyzn spływają kolejne krople potu, torując drogę po szyi, aż w końcu wsiąkają w ubranie. Krzyczał. Krzyczał imię ukochanej, gdyż nie mógł jej znaleźć. Po chwili ktoś mu odkrzyknął. Człowiek pobiegł do swojej żony, do chaty, która i tak już płonęła. Nogą wyważył drzwi i zauważył swoją wybrankę z przygniecioną przez jedną z desek ze ścian, nogą. Odrzucił ją, pomógł wstać, a wzrokiem szukał swojej córeczki. Mała Jesy leżała w swojej kołysce i płakała.
          Podniósł ją, złapał żonę z rękę i wybiegł, uważając, aby nic nie stało się jego towarzyszkom. Stojąc przy wysokich, palących się trzcinach, zatrzymał się, a palec położył na ustach, chcąc, aby kobieta była cicho oraz uciszyła ich córkę. Mała płakała coraz głośniej. Po chwili zaczęli ponownie biec. Nagle jego żona przewróciła się, potykając o jedno z ciał. Camil, ojciec Jesy, chciał ją podnieść, ale ona jedynie patrzyła na niego ze łzami w oczach i wyszeptała: "Idź. Uratuj małą. Poradzę sobie." Nie miała już prawie sił. Już chciał odpowiedzieć, że jej nie zostawi, ale został trafiony strzałą w szyję. Krew zaczęła powoli sączyć się z rany, z każdą sekundą tracił jej coraz więcej. Ally, matka dziewczynki, szybko się podniosła, zabrała córkę z rąk swojego męża, rzuciła ostatnie, pełne smutku, współczucia i żalu spojrzenie, po czym uciekła. Biegnąc starała się nie myśleć o tym, co stało się przed chwilą ani o tym, że nie ma siły, by biec dalej. Ważne było, aby Jesy była cała.
          Ally dała radę wydostać się z miejsca, gdzie jeszcze niedawno mieszkała. Tam zostały jedynie zwęglone ruiny domów oraz ciała, pokrywające całą tamtejszą ziemię. Wszędzie była krew. Najeźdźcy nabili głowy niektórych dzieci na pale, a te zaś powbijali w ziemię przed tym, co pozostało z budynków. To miała być przestroga, jak silne są wojska Wirginii.
          Kobieta miała kilka otarć, zadrapań, a z jej boku sączyła się ciemnoczerwona ciecz. Biegła przez kilkaset metrów po pustkowiu, po czym dotarła do innej wioski. Zapukała do jednych z drzwi. Otworzyła jej kobieta, na oko miała około 45 lat. To była jej matka. Już chciała się zapytać, o co chodzi i dlaczego jej córka tak wygląda, ale nie zdążyła. Ally podała swojej matce Jesy, po czym upadła. Wyzionęła ducha.
          Katherine upadła na kolana i zaczęła opłakiwać swoje jedyne dziecko. Jej wnuczka również płakała. Jesy w jednym dniu straciła swoją matkę i ojca, chodź wtedy jeszcze o tym nie wiedziała.
  
29 listopada 727 rok, Karolina Południowa
- Bardzo za nimi tęsknisz?- powiedziała Katherine, podchodząc do swojej 15- letniej wnuczki. Spoglądnęła na kamień z wyrytym napisem:

Camil i Ally Nelson.
† 17 sierpnia 712

Kochający rodzice, wspaniali przyjaciele, życzliwe dzieci. Ludzie idealni.
Niech ich dusze spoczywają w pokoju wiecznym.

 Co miłość połączyła, niech śmierć nie rozłącza.

- Bardzo.- odpowiedziała. W jej oku zakręciły się łzy.
- Wiedz, że oni nadal przy Tobie są. Każdy promyk słońca, każda kropla deszczu, każdy uśmiech, każda łza, to właśnie oni. Zawsze są przy Tobie i czuwają.
- Tak, wiem. Jednak nie zmienia to faktu, że nadal tęsknię. A to wszystko przez tyc...- liść spadł na jej twarz, ale szybko go strzepała.
- Skończ już z tym!- przerwała jej, zdenerwowana. Już wiele razy o tym mówiły.- To było i się nie odstanie. Nie możesz żyć przeszłością. Zacznij żyć teraźniejszością. Całe życie przed Tobą!
- Wiem, przepraszam. Po prostu jestem zła, że to akurat przytrafiło się moim rodzicom...- rozpłakała się.
- Już spokojnie Jesy, już spokojnie.- przytuliła ją do siebie.- Słuchaj, musisz w końcu coś wiedzieć. Ty... Ty... Ty nie jesteś zwyczajną nastolatką. Jesteś... Jesteś... Jesteś wampirem.
- Co?!
- Słuchaj, bo to jest tak, że...- i zaczęła jej wszystko opowiadać. Całą historię, a Jess tylko stała, wpatrując się w babcię oraz dokładnie analizowała każde wypowiedziane przez nią słowo.

15 grudnia 728 rok, Wirginia
- Gotowa?- Katherine spojrzała na córkę swojej córki.
- Gotowa.- odrzekła.
          Obydwie podjechały pod zamek władcy Wirginni, który nasłał kilka lat temu wojska na Karolinę Północną. Był to ten sam człowiek. Ten sam morderca. Jesy wślizgnęła się po śliskich murach, mając na palcach specjalne "łapki", czyli przyssawki, a zatrzymała się, jak dotarła do komnaty króla. Był sam. Zamierzał brać kąpiel, ale jeszcze siedział na łóżku, czekając, aż służba naleje wody.
          Jess szybko przemknęła pod łóżkiem, gdyż wampiry potrafią się bardzo szybko poruszać nawet niezauważone, po czym zamknęła łazienkę na klucz, a ten zabierając. To samo zrobiła z innymi drzwiami. Król zwrócił się w jej stronę. Spojrzał na nią z lękiem w oczach.
- Co Ty tu r...?- nie dokończył, bo nastolatka zatkała mu usta palcem.
"Przestań. Cichuuuuuutko. Już cicho."- mówiła do niego w myślach. Potrafiła kontrolować umysły innych.
- Pamiętasz rok 712? Jak kazałeś najechać swoim wojskom na Karolinę Północną?- zaczęła. Mężczyzna milczał.- Nie? A to szkoda. Może to odświeży Ci pamięć.- wyciągnęła z buta nóż i przecięła nim jego skórę na lewym policzku. Zaczęła się lać krew. Król chciał się złapać za miejsce, gdzie potem będzie blizna, ale Jesy powiedziała mu w myślach, aby tego nie robił, a on jej posłuchał.
- Nic nie wiem!- jedynie krzyknął. Ponownie zatkała mu usta.
- Wtedy Twoi żołnierze zabili moich rodziców.- popłynęła jej łza, ale otarła ją szybko. Nie chciała, aby wyczuł jej słabość.
- No i? O dwoje głupich ludzi mniej na tym świecie.- to był dla niej cios. Nie wytrzymała. Zaczęła rzucać się na niego.
          Jej ostre paznokcie powoli i boleśnie wbijały się, po czym rozrywały ciało mężczyzny. Wył on z bólu, ale nikt nie mógł mu pomóc. Służba zaczęła dobijać się do drzwi, ale nie mogła wejść. Na podłodze było coraz więcej ciemnoczerwonej cieczy. W końcu spoczęły w niej po kolei części ciała króla. Najpierw były ręce i nogi. Potem wydłubała mu oczy, które wrzuciła do swojej sakiewki. Sądziła, że jej się mogą jeszcze na coś przydać. Powolutku zaczęła otwierać brzuch króla, rozkoszując się jego słowami, błaganiami o jego ocalenie. Jednak na to nie reagowała. Gdy całkiem rozpruła jego skórę pod klatką piersiową i ujrzała wnętrzności oraz krew, schyliła się i zaczęła je wyjadać. Mężczyzna nadal żył. Jesy zanim zniknęła z miejsca zdarzenia, zabrała serce tego, który zabił jej rodziców, wyrywając je. Wampiry bowiem były też silniejsze od przeciętnego człowieka. Czuła się spełniona. Dopełniła zemsty. Tym samym zapoczątkowała nowy etap życia.

~*~
No i jest pierwszy rozdział. Trochę końcówkę zrypałam -,- Ale mówi się trudno.
Jak wam się podoba pierwszy rozdział? Jak zajdziecie błędy - napiszcie! Jeśli będziecie uważać, że powinnam coś zmienić - napiszcie! Napiszcie, co sądzicie o rozdziale!
Jestem otwarta na nowe propozycje!
ZAPRASZAM, ZAJRZYJCIE DO ZAKŁADKI "KONKURS"!
JEST WIELE CIEKAWYCH KONKURSÓW TAM! MOŻE ZNAJDZIECIE COŚ DLA SIEBIE! :D
Zachęcam do dodawania się do informowanych!
Do następnego :D
Lusieeeek <3