niedziela, 13 kwietnia 2014

Chapter III: Niechciany.

 28 sierpnia 931 roku,
         Siedemnastoletni chłopak biegł przed siebie. Uciekał. Z trudnością łapał powietrze. Co chwilę obijał się o stare, niskie kamienice, ale nie zważał na to. Ważne było tylko, aby uciec przed Zabójcą. Bał się. Bał się Jego. Czuł, jak serce podchodziło mu do gardła. Odwrócił się nagle, aby sprawdzić pozycję przeciwnika, a po jego dostrzeżeniu, przyśpieszył. Skręcił w jedną z uliczek, ale po chwili zrozumiał, że była to zła decyzja. To była ślepa uliczka... Chciał jeszcze zawrócić, lecz drogę zastawił mu jego oprawca. Chłopak rozejrzał się dookoła nerwowo. Wiedział, że nie ma dokąd uciec. Z jego czoła zaczął spływać pot. Głośno dyszał. Przyszły morderca zbliżał się do niego powoli. Nagle szybko naskoczył na nastolatka i przycisnął go do ściany. Siedemnastolatek zaczął krzyczeć o pomoc i ze łzami w oczach błagał, aby puścić go wolno. Przeciwnik jednakże nie zwracał uwagi na - jak dla niego - puste słowa. Wbił swoje kły w szyję nastolatka, wysysając krew. Chłopakowi zamykały się powoli oczy, chodź próbował to powstrzymać. Bez efektu. Czuł, że umiera. W końcu przestał się szarpać. Jego ciało bezwładnie osunęło się po ścianie prosto na ziemię. Wampir po odessaniu się od już martwego chłopaka, otarł usta, po czym zamierzał odejść. Jednak zatrzymał się i spojrzał ponownie na ciało. Przeszył je swoimi zielonymi oczami, po czym się odwrócił i szybko uciekł z uliczki.
         Rozejrzał się dookoła. Słońce już zaczęło wschodzić. Nagle usłyszał krzyk. Wiedział, co to oznacza. Ktoś znalazł ciało. Po głosie słychać, że kobieta. Wampir o imieniu Harry, uśmiechnął się sam do siebie. Jego dzieło zostało dokończone.

~*~

         Harry rzucił swój plecak na łóżko, po czym sam na nie padł. Nie chciał tego. Nie chciał być tym, czym się stał. A to wszystko wina tej, którą kocha... Poprawka, którą kochał...
         Wampir spojrzał na zeszyt leżący koło niego. Pamiętnik. Pewnie pomyślicie, że to mało męskie, szczególnie dla wampira. Ale nie o to tutaj chodzi. Były to wpisy, gdy był jeszcze normalny, a potem stał się potworem. Postanowił odświeżyć swoją pamięć. Sięgnął po zeszyt, otworzył gdzieś na środku i zaczął czytać na głos.
"28 grudnia 751 rok.
         Dzisiaj poznałem świetną dziewczynę! Ma na imię Caroline, posiada lśniące blond włosy oraz niesamowite niebieskie oczy. To w nich się zakochałem. Chodź nie tylko... Nie wiem co, ale coś przyciąga mnie do tej dziewczyny. Jest naprawdę cudowna!"- przekartkował kilka stron, po czym ponownie zanurzył się w lekturze.
"17 luty 752 rok.
         Na wczorajszej randce zgodziła się ze mną chodzić! To niesamowite! A najlepsze jest, jak ją pocałowałem... I to, że Barry był o nią cholernie zazdrosny, pewnie gdyby tylko mógł, to zająłby moje miejsce. Ach, jak ja się cieszę, że mam przy sobie Caroline. Pomogła mi już wiele razy, ale teraz na pewno będzie jeszcze lepiej, skoro możemy być razem. Wiążę z tym dużo planów... Może za wcześnie? Wszystko zobaczymy... Dziś wieczorem zrobimy piknik na polanie w pobliskim lesie. Postaram się, aby nigdy tego nie zapomniała..."- Harry wzdrygnął się na samą myśl o tamtej nocy, chociaż odbyła się ona bardzo dawno temu. Pamiętał ją, ponieważ wampiry nie zapominają. A przynajmniej częściowo. Powrócił myślami do tamtego wydarzenia...
"- Kochanie, posłuchaj, wiem, że jesteśmy jeszcze młodzi, ale Cię kocham. A dzisiaj chcę się naprawdę dobrze zabawić. - powiedział, patrząc jej w oczy.
- Hmmm... A co proponujesz?-  uśmiechnęła się zadziornie. 
- Coś ciekawego...- pocałował ją. Ona przybliżyła go bardziej do siebie. Położyła głowę na ramieniu i odezwała się.- Gdybyś miał teraz wybór, to czy spędziłbyś ze mną resztę życia? Kochałbyś mnie do końca?- gdy się odzywała, on czuł przyjemny oddech na swoim karku.
- Oczywiście, jesteś całym moim światem.
- A nie boisz się, że ze sobą zerwiemy?
- To się nie wydarzy, spokojnie. - przytulił ją mocniej.
- Jesteś w stanie zrobić dla mnie wszystko?
- Tak.- odpowiedział bez wahania. Błąd.
         Dziewczyna szybko i niepostrzeżenie zamieniła swoje lśniące, białe ząbki, w kły, po których po chwili zaczęła płynąć krew. Krew Harry'ego. Zrobiła to. Zabiła go, aby on żył jako ktoś inny. Dla niego - jako potwór."
         Harry mocno trzasnął trzymanym w ręku pamiętnikiem, odrzucił go do tyłu, a sam walnął pięścią w ścianę. Jednak nie poczuł bólu. Przysłoniła go nienawiść do jego młodzieńczej miłości. Nie sądził, że takie słowa, rzucone praktycznie na wiatr, jakie mówi sobie każda zakochana para, zamienią go w To Coś. Codziennie, gdy patry na siebie w lustrze, obrzydza go, kim jest. Najchętniej by się zabił. Jednak nie może. Wampiry nie zabijają samych siebie. Jedyne, co pozostało, to zemsta. Zemsta na tej, która tego potwora stworzyła.

~*~*~
No to i jest... Czy jestem zadowolona? Pierwsza część nie wyszła najgorzej, ale za to druga - aż strach wspominać. W przeciwieństwie do moich poprzednich rozdziałów, to, to jest tragedia. I za to was przepraszam - że zmaściłam, bo wiem, że to zrobiłam. Naczekaliście się na rozdział, a tu taka kupa. Jednak nie wymyślę nic innego, nie mam ogólnie ostatnio weny... Postaram się go w najbliższym czasie poprawić, ale nie wiem, czy do końca wyjdzie... Oby jednak tak. I proszę - powiedzcie, co zrobiłam źle, co wam się nie podoba i co zmienić. Proszę, to naprawdę mi pomoże...
I jak zwykle - ludzie nie pisali w tych czasach jeszcze pamiętników, więc to rónież dodałam na potrzeby opowiadania.
Przepraszam za to, co wyszło i pozdrawiam,
Lusieeek!  ):)